W kadrze Ukrainy Aleksandr Strecki trenował z Ołeksandrem Usykiem i Wasylem Łomaczenko. W boksie olimpijskim zdobył brąz ME. Od kilku lat boksuje w Polsce, a 10 lipca wystąpi w Pionkach. - Nie porzuciłem marzeń o mistrzostwie Europy – mówi były mistrz świata kadetów.
Pochodzący z miasta Dniepr 34-letni dziś Aleksandr Strecki zapowiadał się na pięściarza światowej klasy. Po sukcesach w kadetach, w wieku 20 lat stanął na najniższym stopniu podium seniorskich ME w bułgarskim Płowdiw w kategorii półśredniej (69 kg). Niemal 15 lat później waży niewiele więcej – boksuje w średniej z limitem 72,5 kg, ale ma znacznie większe doświadczenie i umiejętności.
- Nie zostałem mistrzem Europy wśród amatorów, więc może zdobędę kontynentalny pas w gronie profesjonalistów. Wiele sobie obiecuję po współpracy z nowym promotorem Mariuszem Grabowskim. Wiem, że bardzo mądrze prowadzi kariery bokserów grupy Tymex i pod jego skrzydłami mogę przypomnieć się kibicom nie tylko w Europie. Tytuł federacji EBU to tylko pierwsze z moich marzeń. Oczywiście wszystko będzie uzależnione od tego, czy znajdę sponsorów i czy będę mógł skoncentrować się wyłącznie na boksie, w ten sposób zapewniając byt swojej rodzinie – stwierdził Strecki.
W ME w 2006 roku dwie pierwsze walki – z rywalami z Chorwacji i Armenii – wygrał przed czasem. W półfinale przegrał na punkty z Rosjaninem Andrijem Bałanowem.
- Po trzecie zwycięstwie mogłem sięgnąć tylko nokautując przeciwnika. Po prostu wtedy nie było możliwości pokonania Bałanowa na punkty. Zresztą do niego nic nie mam, to dobrej klasy pięściarz, ale chodzi o całą otoczkę w ówczesnym boksie amatorskim, o układy i układziki... Wówczas skończyło się na brązowy krążku, a dwa lata później jechałem po medal na igrzyska do Pekinu. W pierwszej rundzie wygrałem z Dominikańczykiem Gilbertem Castillo, a o ćwierćfinał przegrałem z Tureano Johnsonem z Bahamów. Strasznie byłem rozczarowany tym niepowodzeniem – przyznał Ukrainiec z polskimi korzeniami.
Na IO w Chinach po złoto sięgnął Łomaczenko, a cztery lata powtórzył sukces. W Londynie tytuł mistrza olimpijskiego zdobył też Usyk.
- Trenowałem ze znakomitymi zawodnikami, jak Usyk, Łomaczenko, Gwozdyk, Berinczyk, Derewianczenko czy Szelestiuk, a naszym szkoleniowcem w kadrze był Anatalij Łomaczenko, ojciec Wasyla. Skromny człowiek, ale niesamowity fachowiec. Każde ćwiczenie, każdą taktykę dobierał z głową dla swych podopiecznych – dodał Strecki, który po trzyletniej przerwie wrócił do pięściarstwa i w 2016 roku rozpoczął zawodową karierę.
Zamieszkał w Poznaniu, tam pracował i – głównie w stolicy Wielkopolski – toczył kolejne pojedynki. W rekordzie ma 10 zwycięstw, dwa remisy i porażkę. W dniu 10 lipca zadebiutuje w barwach Tymexu na gali Tymex Boxing Night 12 w podradomskich Pionkach. Jego rywalem będzie Taras Golowiaszczenko (3-2, 3 KO).
- Ostatnią część przygotowań spędzę we Wrocławiu u trenera Krzysztofa Wrońskiego. Fizycznie sam jestem w stanie o siebie zadbać w warunkach domowych, ale potrzebuję specjalistycznego treningu. Tylko na obozach jestem w stanie wrócić do dawnej formy i realizować cele sportowe. Motywację mam, bowiem w marcu urodził mi się syn – powiedział.
- Strecki zaimponował mi charakterem w walce z Talarkiem, którą - moim zdaniem - wygrał. Postanowiłem dać mu szansę i niebawem się okaże, czy będzie go stać toczyć walki o pasy choćby europejskie. Jedno jest pewne, boksować potrafi - ocenił szef Tymexu.
W walce wieczoru w Pionkach wystąpi inny poznański pięściarz Damian Wrzesiński (19-1-2) a jego rywalem będzie wenezuelski „Kajman” Otto Gamez (19-1-2).
Za trzy tygodnie dojdzie tam do walk m.in. Marcina Siwego z Kamilem Bodziochem i Tomasza Gromadzkiego ze Stanisławem Gibadło. Kolejne pojedynki stoczą także zawodniczki promowane przez Grabowskiego – Aleksandra Sidorenko i Laura Grzyb.
Skontaktuj się z autorem tekstu: DL |